piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 3


Katherina.


-Katherin, śniadanie!-zawołała Sarah.
-Już idę!-wrzasnęłam ze swojego pokoju.
Sarah to moja niania. Sprząta, gotuje,prasuje... Właściwie robi wszystko. Moja mama często wyjeżdza i nie ma kto się zająć tym ogromnym domem.

Dziś poniedziałek, mimo że nie chciałam iść do szkoły musiałam.Moja mama ma "bzika" na tym punkcie. Wstałam więc, poszłam do łazienki i umyłam się. Następnie weszłam do garderoby. Wybrałam czarne szpilki,  sukienkę z koronki w tym samym kolorze i narzuciłam na siebie biały żakiet.Gdy już się ubrałam zeszłam do jadalni. Sarah już nie było, a na lodówce widniała karteczka z napisem:" Poszłam na zakupy, śniadanie na stole. Kocham Cię. Sarah."
Zjadłam kukurydziane płatki z mlekiem, wypiłam sok i poszłam do szkoły.
 Liceum, do którego chodzę jest oddalone od mojej rezydencji o  200 metrów. Weszłam do szkoły równo z dzwonkiem, więc zdążyłam wziąć tylko książki z szafki i poszłam do klasy. Moją pierwszą lekcją była biologia.Usiadłam w ostatniej ławce, mimo że przede mną było wolne miejsce. Po ok. 5 minutach do sali wszedł pan Tenner, a za nim jakiś chłopak.Był to blondyn o niebieskich oczach. Wysoki i wysportowany.Nauczyciel przedstawił go jako nowego ucznie z Californii. Chłopak usiadł przede mną w ławce , a ja nie mogłam oderwać od niego wzroku.
 Jestem dość popularna dlatego już na trzeciej przerwie dowiedziałam się o nim całkiem sporo. Ma na imię Dominic.  Przyjechał z Californii i ma o rok starszą siostrę Alisson, która także chodzi do naszego liceum.Jego mama... właściwie nic o niej nie wiem, ale tata jest wojskowym. Zobaczyłam go na ostatniej przerwie pod klasą od języka angielskiego. Chciałam do niego podejść, ale uprzedziła mnie moja rywalka Melissa. Rywalizujemy ze sobą od przedszkola.Nie miałam ochoty na to, aby mnie poniżyła przed nowym uczniem, dlatego wraz z moimi koleżankami: Lexi i Jane poszłyśmy usiąść na parapecie.Lekcja jak lekcja oczywiście się nudziłam. W ogóle nie mogłam skupić się na tym co mówiła nauczycielka. Zaczęłam coś bazgrać na okładce od zeszytu. Pod koniec lekcji okazało się, że nieświadomie narysowałam portret Dominica. Zadzwonił dzwonek wzięłam szybko zeszyt i wybiegłam z sali. Na szczęście była to ostatnia lekcja.Byłam wykończona.
Wkładałam książki do szafki, kiedy ktoś złapał mnie z ramię. Był to nowy uczeń. Przedstawił się i zapytał czy mogłabym mu pożyczyć zeszyt, aby mógł przepisać poprzednie lekcje. Bez chwili zastanowienia podałam mu notatnik i wyszliśmy ze szkoły. Wracając do domu cały czas miałam w pamięci jego twarz. Gdy weszłam do domu Sarah przywitała mnie i podała obiad. Zjadłam go i poszłam do pokoju. Za godzinę miała wpaść Melanie, więc zdążyłam odrobić lekcje. Weszłam na facebooka gdzie oczywiście pojawiły się plotki o nowym uczniu. Po chwili weszła Melanie:
-Cześć-krzyknęła zadowolona.
-Cześć- odparłam bez większego entuzjazmu.
-Słyszałam, że macie w szkole nowego chłopaka z ...
-Califfornii-dokończyłam za nią.
-No i jaki on jest?
-Nie wiem nie znam go jeszcze-odpowiedziałam.
-Coś musisz wiedzieć-powiedziała .
-Hmmm... Ma na imię Dominic, a jego tata jest wojskowym.
-Coś jeszcze?
-Tak ma siostre w naszym liceum. Tyle sie dowiedziałam.
-Gadałaś z nim?
-Tak,chwile.
-Co mówił?-zapytała Melanie.
-Chciał zeszyt od angielskiego.
Po tych słowach niespodziewaniedo mojego pokoju wpadła Cheryl. I znowu zaczęły się pytania o Dominica.Po raz drugi musiałam mówić to samo,Zaczęło mnie to wkurzać. I jakby tego było mało to jeszcze przyszła Laura. I znowu po raz trzeci te same pytania i te same odpowiedzi. Można zwariować.
-Mówiłam,chciał tylko zeszyt.-powiedziałam po raz trzeci.
Właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie coś strasznego. 
-Dziewczyny, chyba mamy problem.-zaczęłam.
-O co chodzi?-zainteresowała się Laura.
-Bo na lekcji zaczęłam coś bazgrać na okładce...
-No i?-zapytała Melanie.
-Właśnie ten zeszyt dałam Dominicowi.
-To co?Przecież ładnie rysujesz.-wtrąciła się Cheryl.
-Nieprawda!-zaprzeczyłam.
-Prawda!-wrzasnęła Laura.
-Tylko że to co narysowałam to portret Dominica.-oznajmiłam.
Nastała głucha cisza. Dziewczyny były w szoku. Właściwie ja sama nie mogłam uwierzyć, że o tym zapomniałam.
-Jak mogłam być taka głupia?
-Nie jesteś głupia-pocieszała mnie Cheryl.
Kto jak kto, ale Cheryl zawsze wiedziała co powiedzieć. Jednak w  tej sytuacji nie wiele to dało.
-Co on sobie teraz o mnie pomyśli?
-Od kiedy przejmujesz się innymi?-zapytała Laura.
I tu miała racje. Przecież mam gdzieś to co inni o mnie myślą. Jednak tym razem mnie to obchodziło. Dlaczego?
-Nie przejmuje się!-wykrzyknęłam po chwili.
-Czyżby tym razem chodziło o coś innego?-ciągnęła Laura.
-Niby o co?-zapytałam z kpiną w głosie.
-No nie wiem. Może się zakochałaś?-wyskoczyła Melanie.
-Dobra,skończmy ten temat!-krzyknęłam.
Naprawdę miałam dosyć. Nie chciałam słuchać dalej takich głupot. Ja? Zakochać się? Nie no błagam. Przecież to jest śmieszne. Czy one w ogóle słyszą co mówią?
-Dziewczyny, może gdzieś wyskoczymy.-zaproponowała Cheryl.
-Ale gdzie?-zainteresowała się Laura.
-Podobno gdzieś tu otworzyli nowy klub.-wypaliła Melanie.
-Katherine, idziesz?- zapytała Laura.
-Nie, idźcie same.-odpowiedziałam.
-Na pewno?-upewniała się Cheryl.
-Na pewno.Musze się pouczyć-odparłam.
Oczywiście skłamałam. Nie chciało mi się nigdzie iść. Nie mogłabym się skupić na zabawie. Nie mogłam przestać myśleć o Dominicu. O jego blond włosach i błękitnych jak ocean oczach. "Katherine, przestań!" -odezwał się głos w mojej głowie.
.-To my idziemy.-rzekła Melanie, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
-Pa-odpowiedziałam.
Pożegnałyśmy się. Odprowadziłam dziewczyny do drzwi. Nareszcie. Lubiłam spędzać z nimi czas ale dzisiaj nie miałam na to ochoty. Teraz liczył się dla mnie tylko Dominic.
Wróciłam do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Byłam wykończona. Weszłam jeszcze na facebooka
i wyłączyłam laptopa. co chwile powracały do mnie myśli o  nowym uczniu. Aby to powstrzymać włączyłam muzykę. Po ok 30 minutach ściągnęłam słuchawki. To dość szybką. Normalnie potrafie jej słuchać przez cały dzień. Postanowiłam obejrzeć film. Włączyłam telewizje. Jak na złość nie było nic ciekawego. Przyłożyłam głowę do poduszki. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Obudził mnie telefon. Była 1:00. Na wyświetlaczy widniał napis Cheryl.
-Hallo.-powiedziałam zaspana.
-Szła dzieweczka do laseczka-śpiewała Cheryl.
-Cheryl, dobrze się czujesz? Gdzie jesteś?-pytałam zaniepokojona.
-W domu.-odpowiedziała zadowolona.
Coś nam przerwało. Szybko zadzwoniłam do Laury. Naszczęście powiedziała że odprowadziła Cheryl do domu.  Podobno troche za dużo wypiła. Komień spadł mi z serca.Spojrzałam na zegarek i położyłam się. Zasnęłam.




sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 2


Laura.


Następnego dnia obudziłam się o 11. Z ulgą uświadomiłam sobie, że jest sobota. Bolała mnie głowa, no ale nic dziwnego. Wczorajszy wieczór był naprawdę fajny. Rozejrzałam się po pokoju. Na podłodze walały się czarne szpilki i dżinsy. Biała koszulka leżała w nieładzie na stoliku.
Wstałam z łóżka i z trudem podeszłam do lustra. Wyglądałam jak "wyjdź stąd i nie wracaj". Chwilę później do mojego pokoju wpadła Melanie.
- Laura! Ty jeszcze nie gotowa? - krzyknęła.
- Gotowa? Niby na co? - zapytałam ze zdziwieniem.
- No na zakupy. Nie pamiętasz?
No tak. Zakupy. Przez wczorajszy wieczór zupełnie zapomniałam, że byłyśmy umówione.
- Poczekaj. Zaraz się ogarnę! - krzyknęłam w pośpiechu, szukając torby.
Wpadłam do łazienki. Uczesałam się. Ubrałam czarny T-shirt, fioletowe rurki i czarne trampki. Jeszcze tylko zdążyłam pociągnąć rzęsy tuszem, zabrać torebkę i wybiegłam z pokoju. Przebiegając przez kuchnię krzyknęłam:
- Wychodzę mamo!
I zanim zdążyła zaprotestować podążałam za Melanie do domu Cheryl. Dotarłyśmy już po piętnastu minutach. Okazało się, że nie tylko ja zaspałam. W naszą stronę biegła Katherina.Kiedy w końcu wszystkie byłyśmy gotowe ruszyłyśmy "na miasto". Czas umilałyśmy sobie słuchaniem głośnej muzyki i rozmową. Musiałyśmy chyba robić sporo hałasu, bo ludzie przyglądali nam się z rozbawieniem.
Pierwsze miejsce jakie odwiedziłyśmy to sklep z butami, bo Cheryl narzekała, że w tym miesiącu nie kupiła jeszcze ani jednej pary. Przez następną godzinę przymierzałyśmy buty w najróżniejszych kolorach i fasonach. Stanęło na tym, że Cheryl kupiła różowe szpilki z kolcami, Melanie brązowe na koturnach, a ja uznałam, że wolę torebkę. No więc zdecydowałyśmy, że poszukamy odpowiedniego sklepu.
Szłyśmy ulicą oglądając sklepowe wystawy. Nagle ją zobaczyłam. Śliczną, cytrynową kopertówkę. Natychmiast weszłam do sklepu i kupiłam ją. Była ostatnia. Zadowolone ze swoich n owych nabytków po drodze "zahaczyłyśmy" jeszcze o kilka butików. Kiedy Katherina kupiła dwie nowe arafatki, a Cheryl trzecie rurki, uznałyśmy, że czas coś zjeść. Weszłyśmy do pierwszej lepszej cukierni. Zamówiłyśmy cztery kawy i ciastka.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 15. Zaczęłyśmy się zbierać i po chwili znowu znalazłyśmy się na zatłoczonej ulicy Nowego Jorku. Właśnie przechodziłyśmy obok klubu, w którym spędziłyśmy wczorajszy wieczór, kiedy wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Cholera! - zaklęłam, bo moje zakupy wypadły mi z rąk i cytrynowa torebka znalazła się na chodniku. - Uważaj jak chodzisz idioto! - krzyknęłam nie patrząc na kolesia.
- Spokojnie. Przepraszam. A swoją drogą ty też mogłaś uważać! - odrzekł chłopak, który ku mojemu zdziwieniu był dość spokojny. Pochylił się, żeby pomóc mi zbierać rzeczy.
- Dzięki. - powiedziałam, kiedy podawał mi torbę. Dopiero teraz na niego spojrzałam.
Był wysoki i zabójczo przystojny. Ubrany w brązowe spodnie, buty w takim samym kolorze i czarną koszulę, na którą narzucił luźno szarą marynarkę. Przez ramię przewiesił fajną brązową torbę.
Ale idiotka ze mnie! - pomyślałam w duchu. Wydzierać się na takiego chłopaka, bo na mnie wpadł. Rozejrzałam się. Za mną stały dziewczyny. Katherina uśmiechała się znacząco, Melanie zrobiła minę, która uświadomiła mi, że jestem debilką, ale wyrazu twarzy Cheryl nie mogłam odgadnąć. Wpatrywała się bez ruchu w jednego z kolegów "mojego" przystojniaka. A on nie pozostawał jej dłużny. Dopiero po chwili "zajarzyłam". No tak! To przecież ci sami kolesie, z którymi spotkałyśmy się wczoraj. Zapadła cisza, którą po chwili przerwała Katherina:
- To jak, idziemy?
- Tak. - powiedziała Cheryl, wyrwana z tego dziwnego transu.
- Nie! - prawie jednocześnie krzyknął tamten chłopak. - Skoro znowu się spotkaliśmy to musi być jakiś znak. - mówił niby do wszystkich, jednak cały czas wpatrywał się w Cheryl. - Daj mi chociaż swój numer!
Moja przyjaciółka zawahała się.
- Proszę...
- No dobra. Skoro chcesz.
Do domu wróciłam o 17 razem  z Cheryl, która jak w każdą sobotę przychodziła do mnie, a właściwie do mojego brata, żeby zorientować się co była na uczelni, bo nie chciała, żeby wydało się, że rzuciła studia. Fabian, co prawda był od niej starszy, ale zaczął rok później, więc był dość zorientowany. Kiedy tylko weszłyśmy do domu Fabian zabrał ją na górę, a ja nareszcie zjadłam porządny obiad i pochwaliłam się mamie nowym zakupem. Zerknęłam na wiszący nad drzwiami zegar. Wskazywał 18.10. Mam jeszcze chwilę czasu - pomyślałam i weszłam do mojej sypialni, żeby trochę ją ogarnąć. Na szczęście odkąd skończyłam 15 lat, mama niechętnie tam zaglądała. Uważała, że zawsze panuje tam " bajzel na kółkach". Ja wolałam to nazywać "artystycznym nieładem". Więc dla swojego zdrowia psychicznego traktowała go za zupełnie oddzielną część domu.
Kiedy wyciągnęłam już ostatnią koszulkę zza biurka (przysięgam, że nie wiem, jak się tam znalazła!) Fabian skończył swój wykład, bo usłyszałam ich głosy w przedpokoju i po chwili zobaczyłam moją przyjaciółkę w drzwiach pokoju. Zebrała swoje rzeczy i wyszłyśmy przed dom. Po drodze rozmawiałyśmy, ale widziałam, że Cheryl jest jakby nieobecna, a ja wiedziałam co jest tego przyczyną. W dodatku co jakiś czas zerkała na wyświetlacz komórki.
- Nie martw się, jak kocha to zadzwoni! - zagadnęłam z rozbawieniem.
- Bardzo śmieszne! Wcale o nim nie myślę. - odparła z udawanym oburzeniem Cheryl.
- Oczywiście. A może zadzwoń pierwsza?
- No coś ty! Jeszcze uzna, że mi zależy. - zawołała, już nie udając, że nie wie o czym mówię.
- W sumie... może masz rację.
- No dobra, ja już muszę lecieć. Pa.
Pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Wracając, ja też przywołałam w pamięci scenę, kiedy wpadłam na Ryana... 




Laura nie miała możliwości napisania tej końcówki, nawet nie wiem czemu . Więc pisze ją za nią. Rozdział mi się podoba, bardzo. Tylko jest jakiś taki krótki. A wy co sądzicie.? Podoba się.? - Cheryl. ♥ 

czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 1


Cheryl.


- Mamo przestań, wcale nie jestem chuda. - oburzyłam się patrząc w kamerkę laptopa - Skończmy już ten temat.
- Dobrze już dobrze, ale Cheryl ja się po prostu o Ciebie martwię, kiedy widzę jak Ty chudniesz w oczach.. - mama pokręciła głową.
- Nie potrzebnie się o mnie martwisz, przecież wiesz, że jest mi tu dobrze, mam wspaniałych przyjaciół. Ale.. bardzo za wami tęsknie. - zrobiło mi się smutno. 
- My za Tobą też kochanie. Musisz się kiedyś do nas wybrać. 
- No nie wiem. Mam bardzo dużo zajęć na uczelni. - skłamałam nie okazując żadnej skruchy. - Wiesz mamo ja już muszę kończyć. Jakbyś coś chciała to dzwoń. - uśmiechnęłam się i  nie czekając na odpowiedź zamknęłam laptopa. 
 Moja mama coraz częściej zaczynałam mnie denerwować. Jakby zapominała, że jej córka już jest dorosła i ma własne życie. Od dwóch lat mieszkam na innym stanie niż moja rodzina, a moją mamę dopiero teraz coś ruszyło. Może zaczęła się domyślać, że wcale nie studiuję medycyny. Sama nie wiem, ale oby tak nie było. Nawet nie chce wiedzieć jak zareagowałby na to tata.
Odłożyłam laptopa na stolik i wstałam z kanapy. Wyszłam z salonu i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam telefon z biurka i wybrałam numer Katherin. Czekając, aż odbierze podeszłam do okna i wpatrywałam się w dom oddalony o jakieś 100 metrów. W jednym  z okien zapaliło się światło i do pokoju wpadła Katherina. Nachyliła się nad łóżkiem i w tym samym momencie usłyszałam jej głos w telefonie. 
- Tak..? - zapytała zdyszana. 
- Zasuń zasłony. - odpowiedziałam. 
Katherina podeszłą do okna i się uśmiechnęła. 
- Idziemy gdzieś.? - zapytała. 
- Możemy. Tylko zadzwoń do Melanie i Laury. 
- Już dzwoniłam. 
- I gdzie idziemy.? 
- Jeszcze nie wiem. Ale będę u Ciebie za godzinę. 
- Ok. Pa. - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. 
Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Po dziesięciu minutach odświeżona wróciłam do pokoju. Wyjęłam z szafy siwe rurki, czarną bluzkę i zielony, pastelowy żakiet. Wróciłam do łazienki, wyprostowałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Ubrałam się i zeszłam do salonu. Zostało mi jeszcze 15minut więc usiadłam na kanapie i włączyłam laptopa. Zanim zdarzył się włączyć, do mieszkania weszła Katherina. 
- No chodź. - stanęła na środku pokoju i się uśmiechnęła. 
Wstałam z kanapy, włożyłam czarne buty na koturnach. Wzięłam telefon i razem z Katherin wyszłyśmy na zewnątrz. Zamknęłam drzwi na klucz i schowałam go
do kieszeni żakietu.  
Jak zawsze szłyśmy rozmawiając i śmiejąc się. Z Katherin, jak i z Melanią i z Laurą  mogłam porozmawiać o wszystkim. To, że byłam od nich starsza nie miało żadnego znaczenia. 
Nie za bardzo wyobrażam sobie jak by to było, gdybym nie przeprowadziła się do Nowego Jorku i ich nie poznała. Dzięki nim zrozumiałam co to dobra zabawa i prawdziwe szaleństwo. 
Po 20 minutowym spacerze  po ulicach  oświetlonej i tętniącej życiem dzielnicy Nowego Jorku dotarłyśmy do domu Melanie. Drzwi otworzyła nam jej mama. Wysoka, szczupła kobieta o krótkich, ciemnych włosach, wpuściła nas do środka, a my od razu skierowałyśmy się na górę, do pokoju Melanie. W środku była Melanie i Laura. Zebrały wszystkie swoje potrzebne rzeczy i wyszłyśmy na miasto. 
- To gdzie idziemy..? - zapytała uradowana Melanie. 
- Nie wiem, może się trafi jakaś fajna impreza gdzieś po drodze. - odpowiedziała Katherina.
- Mam ochotę się dzisiaj dobrze bawić. - uśmiechnęłam się. 
- Nie tylko Ty.! - krzyknęły chórem i wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem. 
 Szłyśmy wolnym krokiem, zresztą nigdzie nam się nie spieszyło. Mijałyśmy pełno ludzi, na swojej drodze spotkałyśmy też grupkę chłopaków. Byli naturalni, jak na nowojorczyków przystało. Oczywiście Melanie od razu zaczęła się poprawiać, co miała już w zwyczaju, chociaż od trzech lat miała chłopaka. Przeszłyśmy obok nich i wymieniliśmy się  spojrzeniami. Jeden z chłopaków spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął odwzajemniłam uśmiech i poszłam dalej.
Chłopak był średniego wzrostu, miało ok. 185cm. Miał krótkie, ciemne włosy. Był szczupły i wysportowany. Można powiedzieć mój ideał.
- Ten wysoki jest śliczny. - zaczęła Laura, gdy przeszłyśmy kawałek. 
- Yhy.. - odpowiedziałam i obróciłam się jeszcze raz w stronę grupki chłopaków. 
Spojrzałam na niego i zauważyłam, że jego wzrok jest skierowany na mnie, po czym gwałtownie odwróciłam głowę.
Usmiechnęłam się sama do siebie i szłam równym krokiem z dziewczynami. Rozmawiały o czymś ale nie słuchałam ich, nie mogłam się na niczym skupić. Weszłyśmy do jakiegoś clubu i podeszłyśmy do baru. Zamówiłyśmy coś do picia. Grała głośna muzyka, nawet mi się podobała, jakaś mieszanka pop'u z rap'em. Barman podał nam cztery kolorowe drinki. Odebrałam swojego i napiłam się łyka. 
- To jak idziemy.? - odstawiłam kieliszek na ladę i zwróciłam się do dziewczyn. 
Po paru minutach już dobrze bawiłyśmy się na parkiecie. Katherin jak zwykle podrywało paru facetów, ale udawała "niedostępną" i skutecznie ich zbywała. 
Po paru godzinnej zabawie postanowiłam wrócić do domu, ale okazało się, że nie tylko ja. Laura nie za dobrze się czuła, Katherin chciała już wracać, jedynie Melanie świetnie się bawiła i chciała jeszcze zostać lecz uległa i wyszła razem z nami. 
- Jestem zmęczona. - zaczęła Melanie, kiedy wyszłyśmy z clubu. 
- Dziwisz się.? - spojrzałam na nią i się uśmiechnęłam. - Tańczyłaś praktycznie cały czas. 
- No, może i fakt.  - odpowiedziała i wyciągnęła telefon z torebki. - Ołł.. cztery nieodebrane połączenia..
- Tom..? - zapytała Laura.
- Ta.. - Melanie schowała telefon.
Szłyśmy i rozmawiałyśmy o facetach z dzisiejszej imprezy i nie tylko. Zresztą był to nasz ulubiony temat. Po jakimś czasie pożegnałam się z Laurą i Melanie i razem z Katherin poszłyśmy dalej. Kiedy przeszłyśmy kawałek, moja przyjaciółka zapytała :
- Nie uważasz, że Melani nie układa się z Tomem.? 
- Nie wiem czy im się nie układa, dawno nie rozmawiałyśmy z nią o Tomie, ale nie wygladają na specjalnie szczęśliwą parę. 
- No tak.. 
Zapadła chwila ciszy. Ale po chwili ją przerwałam :
- Kocham Nowy Jork. Jest tu tak pięknie. - nabrałam powietrza do płuc i się rozejrzałam.

 - To prawda. To miasto jest cudowne. 
Szłyśmy przez najbardziej zatłoczoną ulice w Nowym Jorku. Zawsze pełną ludzi. Wszędzie kolorowe bilbordy i reklamy. Taksówki w wiecznych korkach. To jest to. Nowy Jork miasto, które nigdy nie śpi. Po prostu je Kocham. 
Przeszłyśmy kawałek i znalazłyśmy się na mniej zatłoczonej ulicy. Po chwili znalazłam się pod swoim domem
- Zobaczymy się jutro. - pocałowałam Katherin w policzek i skierowałam się w stronę drzwi. 
- Pa. ! - krzyknęła i poszła w swoją stronę. 
Otworzyłam drzwi, weszłam do środka i zamknęłam je za sobą. Zdjęłam żakiet i rzuciłam go na kanapę w salonie. Zaświeciła światło i podeszłam do okna. Spojrzałam na niebio. Rozbłyskiwały na nim światła z centrum. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w przestrzeń. Po ulicy przechodził jakiś koleś, dzięki niemu  przypomniałam sobie o tamtym chłopaku z ulicy. Trochę o nim myślałam, ale w końcu stwierdziłam, że nie ma sensu. No bo gdzie ja bym go mogła teraz spotkać.? Nowy Jork jest wielkim miastem, a na dodatek pełno w nim facetów. Więc szanse na kolejne spotkanie z nim były na prawdę marne. 
Posiedziałam jeszcze trochę, wykąpałam się i postanowiłam się położyć. Kiedy weszłam do swojego pokoju na zegarku było chwilę po piątej. Włączyłam piosenki Wiz Khalifa przy niech najlepiej mi się relaksowało. Może ktoś pomyśli modelka z NY i słucha hip-hop'u, żenada. No ale ja po prostu to lubię i tyle. Jeszcze trochę leżałam i myślałam, aż w końcu usnęłam. 



I jak się podoba pierwszy rozdział.? Starałam się pisać ten rozdział jak najlepiej umiałam. Szczerze to nie wiedziałam jak mam się za niego zabrać i dlatego taki krótki. W końcu początki zawsze są trudne. Może ten rozdział nie jest jakiś wspaniały, no ale moja wyobraźnia tak to widzi.. ;) 
Co myślicie o Cheryl? Jak wam się podoba jej postać.? - Cheryl. ♥

Rozdziały będą dodawane co tydzień, kolejny wpis będzie pisać Laura.